W sztambuchu

Ieśli, nad insze dziewko urodziwa,
Lat mnogich szczęsną przecirpiawszy dolę,
Zasiędziesz wreszcie, matrono szedziwa,
W uciesznych wnucząt zaufanem kole,

Gdy będziesz gwarzyć wśród czeladki oney
O dawnych woynach, fortycach warownych,
O Wiśle rzyce, het od krwie czerwoney,
Y gwałtach niewiast cnotami szacownych,

Rzekniy, iż pośród rycerskiey gromady
Więcej niż groty, śrapnyłe siarczyste,
Niż baionetów nieprzychylne zwady,
Zła naczyniły twe oczki strzeliste;

Y że okrutniey nad gromkie kanony,
Nad wybuchliwe miniery taiemne
Brzmiał, wierę, temu twoy głosek pieszczony,
Komu twe czucia wieścił niewzaiemne.

Cóż bowiem ważą srogie ludów waśnie,
Cóż rzeźby krwawe y światów zniszczenie
Naprzeciw sercu, co popadło właśnie
W nayslodszych ogniów lube zachwycenie?

Takoż się nie ma zdać błaha y pusta
Ludzka obawa śmiertelney zaguby
Temu, co bacząc twe różane usta,
Daremnie z chęci obumiera lubey?

Przeminą iedni, drudzy zasię przyda,
lako rokrocznie ruń świeża się pleni:
Wiecznie trwa ieno przemożny KUPIDO,
Co IEYMOSC PANNY dziś służką się mieni...

Czytaj dalej: *** (A kiedy przyjdzie...) - Tadeusz Boy-Żeleński