Rozczarowanie w Marino

Jakże tu cicho, jak błogo
Nad tą pustynią błękitną,
Nikt się nie spojrzy złowrogo,
Tu anemony w krąg kwitną,
Skowronków wiesza się chór.


Powietrze piersi rozszerza,
Cudowny, letni poranek;
Tam - lśniące morskie wybrzeża,
Tu - śpiewy pięknych Albanek
I echa błękitnych gór.


Tu śnić o szczęściu bez chmury,
Poetów śpiewać wiek zloty
I patrzeć w oczów lazury
Jakiej czarownej istoty
Pod wieńcem wzniesionych rąk.


Tu, w tym miasteczku na górze,
Gdzie niebo takie pogodne,
Mieć domek, dche podwórze,
Dokoła cyprysy chłodne
I taką zieloność łąk.


I widok wielki na morze,
Gdzie w blasku linia się traci,
Patrzeć na morze, na zorze,
Przy boku pięknej postaci,
Na sinej Kampanii szerz.


Ze wschodem cieszyć się rano,
W południe męskie czuć żary;
A kiedy przyjdzie mrok szary,
Powitać przyjaźń doznaną,
Gdy dzwonek brzęknie z tych wież.


Mirt by i laur ocienił
Domek z białego kamienia -
Gdyby Bóg dolę odmienił,
Jak te kolory odmienia
Srebrzystych obłoków lot.


Szmer lekki przeszedł w ustroni:
Czy to spłoszony ptak sfrunął?
Cień się po skałach przesunął;
Z daleka słychać zgrzyt broni
I głosy zbójców z tych grot.
* * *
Fortuna z nami! Skręć niżej!
W krzakach się szelest ucisza...
Dalej, a prędzej, a chyżej -
Jak ten brzeg stromy i nisza,
I krzyż, mogiły tej stróż.


W otwory kryją się smoki,
W jarach strumienie rwąc płyną.
Co tam potwory, opoki,
Ale mieszkańcy Marino,
Kraju pomarańcz i róż!

Czytaj dalej: Dwa dęby - Teofil Lenartowicz