Kapryśna

Bożeż, mój Boże, co mnie się stało?
Wciąż takam smutna, taka nieswoja,
Jakby co złego spotkać mnie miało,
Spokoju nie ma duszyczka moja.
Myślałam, że mi powiędły róże,
Wyjrzę na ogród, kwitną przecudnie;
Myślałam rano, że przyjdą burze;
Tymczasem cicho przeszło południe.
Najczystszy błękit na całym niebie,
Ani jednego nie ma obłoczka;
Czego ja smutna? pytam się siebie,
0 czym ja myślę, i gubię oczka...
Siadam do grania; co wezmę w rękę,
To wszystko mi się zdaje nieładne:
Wezmę mazurka, wezmę piosenkę,
Przewracam, szukam, żadne a żadne -
Otwieram okno, powietrze świeże
Napełnia pokój wonią rezedy;
I to mnie smuci, i żal mnie bierze,
Jakbym co złego zrobiła kiedy...
Gdyby to można... ej, co ja roję?
Gdyby to można... jak ja dziecinna,
Gdyby to można... ach` aż się boję.
Myślę rzecz taką, corn nie powinna...
Gdyby to sionce nie tak świeciło,
Ale się błyszczy, że aż mnie mroczy,
A nie wiem, komu dobrze by było,
Żeby mu padał blask w same oczy.
Dziewczyny idą zbierać maliny,
Wezmę dzbaneczek i pójdę z niemi;
Niech sobie idą wiejskie dziewczyny,
Ja się zostanę, tak jakoś źle mi.
,,Co tobie, duszko?" - ja nie wiem sama,
Suche mam oczy, a serce płacze,
Ja nieszczęśliwa, zobaczy mama,
Ze ja miłego nic nie zobaczę;
Ze ja zmarnuję śliczny wiek młody
Albo się cala we łzach roztopię.
Puść mnie, matuniu, pójdę do wody...

"Czy się utopisz?"...
      - nie - nie utopię. -

Czytaj dalej: Dwa dęby - Teofil Lenartowicz