Psiakrew, czemum nie uciekł?
Bo tu znów przy Marucie.
Uciekł, uciekł, jak jeleń!

Bo tu znów laisser faire,
rue Meyerbeer,
złoty piasek i zieleń.

Myślałem: pójdę sobie,
businessman - anarchista,
ale jak, jak to zrobię,
gdy taka przeźroczysta;

kiedy taka życzliwa:
i przyszyje, i poda,
i lokami potrząśnie,
a ty myślisz, że woda;

że to woda, wiatr, wyspa,
tataraki i mięta,
i ważki, i te blaski,
i zieleń, i źrebięta.

A to wszystko Maruta,
bardzo, bardzo niczego:
i głęboko, i słodko,
i blisko, i daleko.

Lecz to tak jak z tą zorzą,
co lśni na szerokościach,
bo popróbuj, bo dotknij:
rozejdzie się po kościach;

błyśnie, trzaśnie, przeminie,
włosy, palce wyzłoci,
sam zostaniesz, kochanie,
przed lustrem samotności;

i znów twarz, lecz nie własna,
tylko tamta, kochana,
te usta jak przepiórka
i te włosy jak manna;

i ten brzuch jak oaza,
i z palm nogi, i z miedzi,
a jam tylko jak ptak się
w twoich liściach umieścił;

w twoich liściach zagmatwał,
prysnął po liściu trylem -
bo ja tylko przelotem,
bo ja tylko furkotem -

Palmo złoto-zielona
studnio srebrna, natchniona,

pozwól,
pozwól mi jeszcze chwilę.

Czytaj dalej: Pieśń o żołnierzach z Westerplatte - Konstanty Ildefons Gałczyński