Dwie kozy

Młoda koza Białonóżka
I Białoszyjka, jej drużka,
Obie, wsławione uporem,
Razem umknęły z łąki pod pozorem,
Że trawka miękka, wilgotna i ckliwa
Na kozie zdrowie zle wpływa.
Pasterz nie puszczał w zagaj, a więc na przekorę,
Zachciało się jejmościom z drzew ogryzać korę,
Skubać gałązki i listeczki młode.
"Nie wolno robić szkody, otóż róbmy szkodę."
Białoszyjka w jedną stronę,
Białonóżka poszła w drugą.
Alić niedługo,
Uznojone i spragnione,
Jęły szukać dla ochłody
Świeżej wody.
Potok po skałach szumiał w bystrym biegu,
Między lasem na prawym i na lewym brzegu,
Przez dęby, brzozy i jodły
Dwie kręte ścieżki do potoku wiodły,
A kładka wąska, drżąca i zbutwiała
Końce drożynek wiązała.
Z jednej strony na kładkę Białonóżka wbiega,
A z drugiej Białoszyjka. Ta tamtę spostrzegła,
Tamta tę; z hardą miną, przyjaciółki obie
Idą ku sobie.
O wodzie zapomniały. Przyszła im pokusa:
Tej przejść na lewo, a tamtej na prawo.
Razem żwawo
Dają susa
I broda w brodę uparte sąsiadki
Zbiegły się w połowie kładki.
"Z drogi! - woła Białonóżka -
Ustąp, póki grzecznie proszę!"
"Ja mam ustąpić? Za jakie trzy grosze?
Najniższa służka!
Nie wiesz, że ja po ojcu z Kaszmiru pochodzę?
Jak śmiesz zawadzać mi w drodze?"
"Oto mi racja! A więc, że masz brodę
Z włosem grubszym od powroza,
Dla twej wygody mam się rzucać w wodę?
Mnie rodzi angorska koza!
Wiesz, co to znaczy, a zatem precz z drogi!"
"Ejże, bo wezmę na rogi!"
"A spróbuj!" - "A sprubujmy!" Wszczął się bój zajadły,
A wtem obie się potknęły,
Razem do potoku wpadły
I utonęły.
Wypadek to nie nowy. Na życia drożynie
Niejednej kozie noga się podwinie.

Czytaj dalej: Kot i małpa - Jean de la Fontaine