Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

oczy


wasyl_łomaczenko

Rekomendowane odpowiedzi

                                              Janie

 

oczy pękają od mleka

z trzaskiem drą się powieki

 

coś urodziło się w środku

jak thorgal aegirsson

w niespokojną noc

(a może to tylko te

powtarzające się

warszawskie burze)

 

połóż mi proszę na twarzy 

swoje dłonie rumiankowe

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo hermetyczny tekst.

 

Czytając  wyobraziłam sobie człowieka, który właśnie stracił wzrok. Oczyma bez tęczówek a tylko z czerwonymi żyłkami w kształcie błyskawic na białych jak mleko gałkach ocznych bezskutecznie usiłuje cokolwiek dojrzeć.

Nie wiem  dlaczego nawiązujesz do  Thorgala, wiem tylko ze to postać z komiksu.

No i - "połóż mi proszę na twarzy  swoje dłonie rumiankowe" - to da się powiązać z oczyma, które być może bolą. Tylko dlaczego Janie?  - czyżby to było do lokaja ?

Bardziej czuję niż wiem, że (być może) chodzi o strach, który urodził się za sprawą burzy, oślepiających błyskawic, nasunął skojarzenia albo przywołał  niemiłe wspomnienia.

 

Nie chciałabym, byś pomyślał, że biorę odwet za Twój komentarz ( tak to może wyglądać ale tak nie jest),  na prawdę nie rozumiem co chciałeś przekazać czytelnikowi, bo przecież pisać powinieneś dla czytelnika nie dla siebie.

 

Pozdrawiam ciepło :)

Bożena TP

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak.

W ogóle nie przyszło mi do głowy, że bierzesz za coś odwet i dziękuję, że zechciałaś poświęcić temu wierszowi chwilę. Nie wiedziałem, i wciąż nie wiem, czy wrzucanie go miało sens, bo, jak słusznie zauważasz, jest hermetyczny. Ale byłem ciekaw czy, a jeśli tak, to jaką reakcję wzbudzi. Nie lubię niezrozumiałej poezji, nie potrafiłem się jednak powstrzymać.

 

Thorgal urodził się w szczególnych okolicznościach, trzeba znać komiks.

 

A Jana to moja dziewczyna.

 

Więcej chyba nie będę mówił, bo przegadam a tak tekst żyje sobie swoim własnym życiem.

 

Serdecznie,

A.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Andrzeju,  to jest sposób na TWA, ochy i achy nad hermetycznym tekstem, by zyskać lajkujących i  by  udowodnić (sobie?), że się rozumie więcej niż inni zjadacze chleba. A  pani  maria_bard od jakiegoś czasu udowadnia mi, że świat wprawnie piszących  to nie mój świat i z tego też powodu niczego ne rozumiem ;)

W swoim komentarzu nie napisałam, że Twój  wiersz jest zły, brzydki - jest "przemiły" ale czytelny tylko dla autora.

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mario - dziękuję.

 

Bożeno - nie do końca wiem o czym mówisz i chyba nie chcę, żeby toczyło się to pod moim tekstem. Jakieś wewnętrzne gry, w których nie uczestniczę i nie potrzebuję. Rozumiem, że na forum są konflikty. Wszędzie są.

Edytowane przez wasyl_łomaczenko (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...