Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mikstura nie z tej ziemi


dobry czas

Rekomendowane odpowiedzi

 

Mikstura nie z tej ziemi

 

mógłbym iść o zakład że  uśmiech widziałem

nikt inny emocji  nie mógł dostrzec nocą

jakby na tle nieba biała twarz księżyca

mrugała z gwiazdami  bym się pewniej  poczuł

 

były chwile takie że pod ciemną chmurą

pierzyną zbyt ciężką by się przez nią przebić

ukrywałeś drogę na  której mi przyszło

podobnie jak Jakub  z aniołem się zmierzyć

 

ciągle tutaj jestem i trzymam się skały

by nie runąć w przepaść jak przede mną wielu

choć zwichnięte biodro nie pozwala tańczyć

słyszę  dźwięk cymbałów -  spadek  po Jankielu

 

muzyka swą barwą niczym wiosna płaszczem

zielenią przykrywa pozostałość zimy

kropelka uśmiechu zmieszana ze łzami

tajemną miksturą w niej smutki topimy

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersz jest dobry tylko zaśmiecony. Brak początku, końca i jeszcze oddech zbyt krótki by od mikstury po topienie smutków wszystko poukładać. Pamiętaj, że wiersze są dla wszystkich, tych małych i dużych co pociechy szukają w słowach. Poeta zrozumie, uczeń nie koniecznie a piekarz zagubi się w tym słów labiryncie zupełnie. Jeśli stronić chcesz od przecinków to wersami podziel. Niech dyslektycy tez wiedzą co chcesz im powiedzieć. Pisać dla wszystkich warstw społecznych trudno ale warto. Pod strzechy, do mamra i worka bezdomnej,  poezja też zawędrować może.  

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jestem dyslektykiem, ale jakoś nie mam problemu z tym wierszem ;)

Też kiedyś nie lubiłam wolnych, ale teraz chyba mi wzrosła czułość i selektywność słuchu,

bo interpunkcja mnie niekiedy wręcz drażni ;)

A co do "zawodowych" predyspozycji względem zrozumienia wiersza,

to często nie ma racji bytu. Interpretacja wierszy zależy

od inteligencji i wrażliwości człowieka, a nie stricte od jego wykształcenia ;)

Dodam tylko, że mnie się wiersz podoba, ma "coś" w sobie ;)

Pozdrawiam ;)

 

 

 

Edytowane przez Deonix_ (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   Mnie także drażni. Leżą sobie literki poukładane w wyrazach, na czyściutkiej kartce, leżą jak w łóżeczkach, a tu bach, przecinek, tam wykrzyknik, albo kilka na raz, tam znów znaki zapytania jak puste haki w mięsnym sklepie, kropki jak kleszcze albo wąsy u kota.

   Czasem stosuję interpunkcję szczególnie wtedy, kiedy chcę żeby czytelnik przeczytał tak jak ja.

 

   Twój wiersz zawiera głębszą treść, nawiązujesz do tego jak Jakub mocował się z aniołem.

 Peel  z Twojego wiersza już chyba odnalazł sens i właściwą drogę, choć do teraz boli biodro od zmagań.

 

Pozdrawiam :)

 

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza strofa bardzo dobra, swobodna, naturalna, pewna. Potem też niby sprawnie, ale może już tak nie zachwyca. To osadzanie w kontekście literackim typu- cymbały- Jankiel ma poszerzać jakoś interpretację (jeśli tak, to proszę o podpowiedź, co "autor miał na myśli", bo nie do końca umiem na to wpaść), czy to po prostu na zasadzie automatycznego skojarzenia typu, że jeśli cymbały, no to od razu przychodzi nam do głowy Jankiel i w zasadzie tyle...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj - byłem czytałem  - ale emocji nie było - może innym razem znajdę

to czego szukam w wierszu - wybacz więc że tylko tyle...

                                                                                                                         pozd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję ślicznie Wszystkim za komentarze,,,

Izabella co do Jankiela to pozwoliłem mu zaistnieć w wierszu z racji tego że był On Zydem ,,,jak wiesz wczesniejsza zwrotka mówi o walce Jakuba z aniołem . Abraham Izaak Jakub to prosta linia z której wywodził się również Jankiel,, Jankiel zagrał na cymbałach podczas wesela ,,,itd

Po walce jakuba z aniołem choć odniósł Jakub fizyczne szkody biodro kulejący  w sferze duchowej i fizycznej otrzymał błogosławieństwo itp

Myśle że Jankiel pasował mi jak najbardziej by zaistniał w wierszu

nie wiem czy w jakis sposób wyjaśniłem dlaczego akurat Jankiel

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty mogłaś iść o zakład,

Gdy napominamy Nakład,

Tło nieba miny swe pokazuje,

A spytaj się kto - jak się czuje,

Chmura barankiem rozpływa,

Gdzieniegdzie swoje skrywa,

Skała swoje płacze puściła,

Mojżesz ze Swoimi wciąż biła,

Słońce odkrywa to co pod Zimą,

Czuję, że ta chwila jest  tą Miłą 

 

Może ciąg dalszy. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...