Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Mary Celeste


Jerzy_Edmund_Sobczak

Rekomendowane odpowiedzi

Ahoj, cumy rzuć! Oddala się keja.
Na gaflach i rejach podmuch żagle wzdyma.
Gną się maszty, łajba w przechyle, burtę liżą fale.

Mewy nad kilwaterem wrzeszczą.
Wiatr szanty gwiżdże w wantach i na fałach.
I choć horyzont nie przybliża się wcale,
statek sunie, a sternik trzyma kurs na wschód.

Wyruszyła w rejs Mary Celeste.

Zaciągnąłem się na starą brygantynę,
niezła łajba, lecz sławę ma złą.
Pod poprzednim kapitanem znana była,
jako pechowa Amazon.


W ładowni tysiąc siedemset jeden beczek
spirytusu, nie zabraknie na grog.
Biją szklanki na psią wachtę, ciecze czas,
łajba w mrok wpływa, widnokrąg za mgłą.

Hej, wszystkie ręce na pokład!
Od Europy nadciąga sztorm. Chmurne,
wirujące obłoki toczy. Statek ustawia się w dryf.
Refuj gafle! Żagle zrzuć! Kurs na Azory!

Niknie w rozszalałej nocy, sponiewierany bryg.
Wpływa w mit. Na szalupy pora.

Hen, na horyzoncie Gibraltaru skała. Brygantyna
wychynęła z mgieł. Pusty pokład, załoga zniknęła.

W ładowni tysiąc sześćset dziewięćdziesiąt sześć
beczek spirytusu uwalnia duchy, w oparach donikąd
odpływa po wierszu wiersz. Chwilę jeszcze
snuję się wśród nich, chociaż i ja stąd odejdę.

Dryfuje pośród oceanu statek widmo -
Mary Celeste.
A mewy - wciąż wrzeszczą i wrzeszczą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdę, mówiąc, Marlett, ja sam zastanawiałem się nad tym zwrotem.
Pędzić jest mimo wszystko poprawnie, choć kojarzy się z lądem, raczej.
Nie zastosowałem zamiennika, bo trudno było mi go znaleźć w tym przypadku.
Choć myślę, że określenie sunie byłoby bardziej adekwatne. A nie chcę użyć płynie, bo jednak chcę przedstawić pęd.
A Ty, jak myślisz?

Jerzy Edmund

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marlett

Jest jeszcze jedna rzecz, którą usiłuję zachować w tego typu dynamicznych wierszach. To rytm. Wiersz jest zrytmizowany lub zachowuje pewną melodię.
Twoje dwie pierwsze propozycje złamałyby ten rytm. Wybieram więc określenie
statek sunie. Okręt pewnie by ładniej brzmiało, ale jest zarezerwowane dla jednostek wojennych, a to była zwykła, handlowa brygantyna, która stała się niezwykłą.

Dzięki, Marlett

Jerzy Edmund

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Cała tematyka moich postów ogranicza się do wierszy i lyricsów z kilku krajów: Persji, Rosji, Japonii, Chin, Brazylii, rzadziej Włoch i Skandynawii. Na przykład temat japoński https://poezja.org/forum/utwor/182069-wakacje-miłości-koi-no-bakansu/ https://poezja.org/forum/utwor/188983-zimowy-krajobraz-cieśniny-tsugaru-winter-seascape-of-the-tsugaru-straits/ https://poezja.org/forum/utwor/181501-shadow-klss-pocałunek-cienia/ https://poezja.org/forum/utwor/204337-arse-is-a-book-dupa-to-książka/ https://poezja.org/forum/utwor/182414-a-sudden-discovery-nagłe-odkrycie/ https://poezja.org/forum/utwor/189045-nad-morzem-nad-morzem-niebieskim-by-the-sea-by-the-blue-sea/ https://poezja.org/forum/utwor/209201-enka-prefecture-prefektura-enka-演歌県/ https://poezja.org/forum/utwor/209775-najsłynniejszy-wiersz-haiku-przez-basho-bashos-most-famous-haiku/ https://poezja.org/forum/utwor/183254-hokku-użytkownika-basho-matsuo/ nie licząc stron, na których tematyka Japonii jest powiązana z innymi tematami lub jest reprezentowana przez moje własne japońskie opusy.    
    • @Tyrs To beznadziejny przypadek z ego na wysokiej orbicie... okołośmietnikowej. Na każdym portalu ma ,,swoich" czytelników.    A tak na serio, to startuje w konkursie erekcjato a tam jest ogromna kasa... więc nie przeszkadzaj jej w pracy i nie zaczepiaj, bo menopauza przeszła po niej i nie zostawiła nic z delkatności... zresztą sam zobaczysz w jaki sposób Ci odpisze. Generalnie szkoda naszej wrażliwości....   DOBREGO DNIA

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...